309 XS Topaze Blue '90
: 13 sty czw, 2022 4:39 pm
Nie samymi 205-tkami człowiek żyje. Po przygodzie z całkiem fajnym egzemplarzem 405 STDT wcieliłem w życie kolejny plan na projekt poboczny i sprawiłem sobie 309 w wersji XS.
Projekt to w sumie trochę za dużo powiedziane, bo kupiłem egzemplarz, w którym nie trzeba robić właściwie nic. Samochód jest w świetnym stanie i głównie to, w połączeniu z bogatą wersją wyposażenia i pięknym kolorem Topaze Blue przekonało do niego mnie najbardziej.
Cynk o fajnej 309-tce dostałem drogą pantoflową od kolegi jakoś zimą 2021. Pojechałem na oględziny i przejażdżkę. Choć w sumie to była ona zbędna. Wystarczyło, że w połowie uchyliły się wrota garażu, a ja już wiedziałem, że trzeba brać furę. Mieliście tak kiedyś?
Gdybym chciał negocjować cenę, to właściwie nie miałbym żadnych argumentów. Lakier oryginalny, wnętrze zadbane, czyste pachnące, plastiki żywe, jakby nietknięte zębem czasu. Spód zakonserwowany, sporo elementów podwozia i komory silnika wypiaskowane/galwanizowane.
Historia serwisowa i przebieg są udokumentowane. Samochód przez większość swojego żywota był w rękach pierwszego właściciela, który przejechał nim 60 tysięcy. Jeździł regularnie, ale niezbyt wiele. Potem sprzedał wóz komuś, kto potrzebował środka transportu. W trzy lata nakręcił niemal 100 tysięcy, bo dojeżdżał do pracy autostradami. Potem auto kupił mój kolega mieszkający w Niemczech i odsprzedał swojemu koledze na Śląsku, gdzie XS traktowany był już po królewsku.
Zdjęcia z pierwszych oględzin: Ciekawostka - podczas jazdy próbnej zostałem zatrzymany do kontroli przez patrol policji. Funkcjonariuszom nie spodobało się to, że kierowca jest trzeźwy, pasażerowie mają zapięte pasy, a nawet noszą maseczki. Zaczęli więc szukać problemów. Nie spodobały im się dodatkowe halogeny, ale zamiast zapytać o ich działanie, zaczęli manipulować włącznikiem świateł. W efekcie prawie wyrwali go z kolumny kierowniczej i trochę popsuli manetkę. Po chwili nie mając pomysłu na dalszy przebieg interwencji, kazali jechać dalej. Na szczęście straty wyrządzone przez władze nie były wielkie. Lśniąca 309 poczekała sobie na mnie w Tarnowskich Górach od zimy do końca lata. Nie była nigdzie wystawiona na sprzedaż, nikt o niej nie wiedział. Można było spokojnie przygotowywać zakup, więc jak już znalazłem nowego nabywcę dla 405, mogłem śmiało ruszać po kolejną furkę.
W międzyczasie Daniel - właściciel auta, naprawił manetkę świateł, wymienił żaróweczki podświetlenia, a także zainstalował 4-ramienną kierownicę, która bardziej mi się podobała (choć jak się później okazało, kierownica biedy dwojga ramion w 1990 roku była w 309 XS opcją fabryczną).
Naprawdę dawno nie zdarzyło mi się, żeby po prostu kupić samochód i po prostu nim pojechać. Czasy się tak pozmieniały, że 205-tki to już auta wiekowe i albo są do kompletnej renowacji albo mają jakieś felery albo kupuje się je za granicą i najpierw trzeba opłacić i zarejestrować. A tu myk - parę podpisów, tankowanie i już można było mknąć w dal pięknym Talbotem Arizona.
Dostałem teczuszkę Peugeota, dwa kluczyki i wszystkie księgi, jakie dostawało się przy zakupie w salonie plus stosik faktur i rachunków. Zdjęcia z dnia zakupu. Pogoda dopisała, miło wspominam te chwile
309-tką trochę pojeździłem aż do jesieni, gdy znalazłem jej ciepłe i suche schronienie. Mimo, że jest przygotowana na zimę, to wolę jej nie narażać na starcia z solą. Niech poczeka spokojnie na pierwsze powiewy wiosny
Projekt to w sumie trochę za dużo powiedziane, bo kupiłem egzemplarz, w którym nie trzeba robić właściwie nic. Samochód jest w świetnym stanie i głównie to, w połączeniu z bogatą wersją wyposażenia i pięknym kolorem Topaze Blue przekonało do niego mnie najbardziej.
Cynk o fajnej 309-tce dostałem drogą pantoflową od kolegi jakoś zimą 2021. Pojechałem na oględziny i przejażdżkę. Choć w sumie to była ona zbędna. Wystarczyło, że w połowie uchyliły się wrota garażu, a ja już wiedziałem, że trzeba brać furę. Mieliście tak kiedyś?
Gdybym chciał negocjować cenę, to właściwie nie miałbym żadnych argumentów. Lakier oryginalny, wnętrze zadbane, czyste pachnące, plastiki żywe, jakby nietknięte zębem czasu. Spód zakonserwowany, sporo elementów podwozia i komory silnika wypiaskowane/galwanizowane.
Historia serwisowa i przebieg są udokumentowane. Samochód przez większość swojego żywota był w rękach pierwszego właściciela, który przejechał nim 60 tysięcy. Jeździł regularnie, ale niezbyt wiele. Potem sprzedał wóz komuś, kto potrzebował środka transportu. W trzy lata nakręcił niemal 100 tysięcy, bo dojeżdżał do pracy autostradami. Potem auto kupił mój kolega mieszkający w Niemczech i odsprzedał swojemu koledze na Śląsku, gdzie XS traktowany był już po królewsku.
Zdjęcia z pierwszych oględzin: Ciekawostka - podczas jazdy próbnej zostałem zatrzymany do kontroli przez patrol policji. Funkcjonariuszom nie spodobało się to, że kierowca jest trzeźwy, pasażerowie mają zapięte pasy, a nawet noszą maseczki. Zaczęli więc szukać problemów. Nie spodobały im się dodatkowe halogeny, ale zamiast zapytać o ich działanie, zaczęli manipulować włącznikiem świateł. W efekcie prawie wyrwali go z kolumny kierowniczej i trochę popsuli manetkę. Po chwili nie mając pomysłu na dalszy przebieg interwencji, kazali jechać dalej. Na szczęście straty wyrządzone przez władze nie były wielkie. Lśniąca 309 poczekała sobie na mnie w Tarnowskich Górach od zimy do końca lata. Nie była nigdzie wystawiona na sprzedaż, nikt o niej nie wiedział. Można było spokojnie przygotowywać zakup, więc jak już znalazłem nowego nabywcę dla 405, mogłem śmiało ruszać po kolejną furkę.
W międzyczasie Daniel - właściciel auta, naprawił manetkę świateł, wymienił żaróweczki podświetlenia, a także zainstalował 4-ramienną kierownicę, która bardziej mi się podobała (choć jak się później okazało, kierownica biedy dwojga ramion w 1990 roku była w 309 XS opcją fabryczną).
Naprawdę dawno nie zdarzyło mi się, żeby po prostu kupić samochód i po prostu nim pojechać. Czasy się tak pozmieniały, że 205-tki to już auta wiekowe i albo są do kompletnej renowacji albo mają jakieś felery albo kupuje się je za granicą i najpierw trzeba opłacić i zarejestrować. A tu myk - parę podpisów, tankowanie i już można było mknąć w dal pięknym Talbotem Arizona.
Dostałem teczuszkę Peugeota, dwa kluczyki i wszystkie księgi, jakie dostawało się przy zakupie w salonie plus stosik faktur i rachunków. Zdjęcia z dnia zakupu. Pogoda dopisała, miło wspominam te chwile
309-tką trochę pojeździłem aż do jesieni, gdy znalazłem jej ciepłe i suche schronienie. Mimo, że jest przygotowana na zimę, to wolę jej nie narażać na starcia z solą. Niech poczeka spokojnie na pierwsze powiewy wiosny