Re: Zlot Chechło-Nakło 2010
: 04 maja wt, 2010 5:42 pm
Super ta seria portretów Robson. Rispekt na prawdę! Godnie zastępujesz Agnieszkę , która robiła nam takie zdjęcia w Bieszczadach:)
Tymczasem nasz trip przeniósł się na Słowację, dokąd to pobieżyliśmy za wezwaniem DJ'e EKG:

Były też ogłoszenia pana Podolińskiego, który obiecywał zacinać kurzem na samochody. Nasze były już wystarczająco brudne więc nie skorzystaliśmy:)

Słowacja to w ogóle śmieszny kraj. Robiąc zdjęcia takich oto dźwiczek tajemnych:

Natknąłem się w jednym z zakamarków na naszego Lubego, który korzystając z tego że Gad mu szoferuje obalił chybcikiem tatrę w puszce:

Udaje oczywiście niewinnego. Kopnął puszkę w kąt i wciąż się uśmiecha, ale winę ma wymalowaną na twarzy jak nic:)
Pozostali też świętoszków nie udawali. Akcja balony nie została przerwana nawet w muzeum klasztornym

Gdzie pękające balony brzmiały jak wystrzały z działa armatniego
Rafi jako człowiek kultury aż się odłączył od grupy żeby nie być posądzony o związki z tą oborą jaką prezentowaliśmy:

Nie udało mu się daleko uciec bo wszędzie były zamknięte kraty a tłum napierał:

Po wizycie w klasztorze poszliśmy nad rzekę:

Gdzie Gad i Przemek dla odmiany zaczęli bawić się balonami. Tym razem z wodą:

Kilka widoków z wycieczki:


No i w końcu zaczęliśmy się powoli zbierać do domu. Tutaj jeszcze nasze samochody pod Czerwonym Klasztorem:



Lubomir nas jeszcze na koniec zaskoczył wyciągając nie wiadomo skąd coś co na pierwszy rzut oka wyglądało na przerośniętą zgniłą rzepę:

Luby ma minę jakby właśnie odgryzł ten bielszy kawałek tego czegoś i teraz przeżuwał
Skąd to się wzięło i jakim cudem uniknęło resajklingu pozostanie chyba tajemnicą...
Tymczasem nasz trip przeniósł się na Słowację, dokąd to pobieżyliśmy za wezwaniem DJ'e EKG:

Były też ogłoszenia pana Podolińskiego, który obiecywał zacinać kurzem na samochody. Nasze były już wystarczająco brudne więc nie skorzystaliśmy:)

Słowacja to w ogóle śmieszny kraj. Robiąc zdjęcia takich oto dźwiczek tajemnych:

Natknąłem się w jednym z zakamarków na naszego Lubego, który korzystając z tego że Gad mu szoferuje obalił chybcikiem tatrę w puszce:

Udaje oczywiście niewinnego. Kopnął puszkę w kąt i wciąż się uśmiecha, ale winę ma wymalowaną na twarzy jak nic:)
Pozostali też świętoszków nie udawali. Akcja balony nie została przerwana nawet w muzeum klasztornym

Gdzie pękające balony brzmiały jak wystrzały z działa armatniego
Rafi jako człowiek kultury aż się odłączył od grupy żeby nie być posądzony o związki z tą oborą jaką prezentowaliśmy:

Nie udało mu się daleko uciec bo wszędzie były zamknięte kraty a tłum napierał:

Po wizycie w klasztorze poszliśmy nad rzekę:

Gdzie Gad i Przemek dla odmiany zaczęli bawić się balonami. Tym razem z wodą:

Kilka widoków z wycieczki:


No i w końcu zaczęliśmy się powoli zbierać do domu. Tutaj jeszcze nasze samochody pod Czerwonym Klasztorem:



Lubomir nas jeszcze na koniec zaskoczył wyciągając nie wiadomo skąd coś co na pierwszy rzut oka wyglądało na przerośniętą zgniłą rzepę:

Luby ma minę jakby właśnie odgryzł ten bielszy kawałek tego czegoś i teraz przeżuwał
Skąd to się wzięło i jakim cudem uniknęło resajklingu pozostanie chyba tajemnicą...




























