No dobra - czas wykorzystać kilka dni wolnego jakie mam przed sobą i nadrobić trochę zaległości w temacie. Śnieg i minusowa temperatura nie zachęcają do spędzania wolnego czasu na świeżym powietrzu, także możecie liczyć na kolejną porcję nowości, a od czasu ostatniego wpisu trochę się zmieniło.
1. Mocy przybywaj - czyli jak odzyskałem zaginione konie
Mała podróż w czasie - sierpień 2010, Borki, Ogólnopolski zlot Peugeot Klub Polska, licznie reprezentowany również przez naszą forumową załogę. Na miejscu oprócz oczywistych atrakcji w postaci lejącego się zewsząd piwa, zagryzanego kiełbasą lepiej lub gorzej upieczoną nad ogniskiem, znalazła się również mobilna hamownia, na której to wiele osób postanowiło sprawdzić ile z wpisanych w dowód rejestracyjny koni mechanicznych ostało się po wieloletniej eksploatacji. Wśród nich również ja
Wynik: + 29.5 konia więcej niż w dowodzie! Rewelacja - pomyślą niektórzy

Był w tym wszystkim tylko jeden mały szkopuł. W dowodzie mojego puga, w pozycji pojemność silnika w dalszym ciągu widnieje zapis iż jest to 1.1 o oszałamiającej mocy 60 koni mechanicznych. Suma sumarum oznaczało to że z mojego stada 120 koni, trzydzieści i pół jednego dało dyla.
Where is this horse power.....? Horsi, horsi, horsi.
Po powrocie ze zlotu rozpoczęły się trwające prawie tyle co podróż na Jowisza i z powrotem, poszukiwania moich rumaków. Stosując metodę: " wymień tą część na taką samą używaną" sprawiłem, że przez mój samochód przewinęły się: dwa komputery Motronic, 3 przepływki Boscha, kolejna cewka, moduł, regulator ciśnienia paliwa, pompa paliwa, świece, przewody i tryliard innych pierdół. Efekt był oczywiście do przewidzenia - konie po zastosowaniu powyższej kombinacji nie pomyślały nawet przez chwilę o powrocie na swoje miejsce.
Z pomocą przyszedł cowboy z amperomierzem zamiast lassa, który w czasie krótszym niż wystrzelenie wszystkich naboi z colta, zdiagnozował że ciała dał czujnik położenia przepustnicy. Tego samego dnia pojawiłem się w warsztacie uzbrojony w siatkę używanych TPS-ów, będąc pewny wygrania tego pojedynku. Możecie sobie wyobrazić me zdziwienie, gdy okazało się że żaden z czterech czujników, które dostarczyłem nie jest sprawny. Oznaczało to koniec ery, montowania używanych elementów elektronicznych. Na przepustnicy następnego dnia zagościł, nówka funkiel czujnik położenia przepustnicy, a zaginione konie.. wróciły na swoje miejsce i zaczęły ostro dawać czadu

Pierwsza setka trochę powyżej 8 sec, rewelacyjna elastyczność (aczkolwiek narowistość to chyba lepsze określenie) oraz prędkość maxymalna z dwójką z przodu, utwierdziły mnie w przekonaniu że to nie był efekt placebo

Zdrowe GTI jest naprawdę szybkie - polecam

.
2. Badanie możliwości zawieszenia GAZ SHOCKS... (i jego późniejsze konsekwencje)
Mniej więcej dwa lata temu, kiedy po raz pierwszy postanowiłem sprawdzić skrajne możliwości zestawu tej brytyjskiej marki, ofiarą padły moje kielichy MacPheroson'a, które nie wytrzymały parcia i na jednym z bardziej wyczuwalnych wybojów, pozwoliły amortyzatorom zrobić sobie z mojej garbatej maski materiał, w którym wykonany został odcisk górnych sztyc jakimi wyżej wymienione amortyzatory były zakończone. Poszedłem wtedy po rozum do głowy i na owe kolumny, naspawane zostały grube niczym placek ziemnaczany wzmocnienia ze stali, a ja obiecałem sobie że już nie będę zbliżał się z regulacją do pozycji określanej przez moich pasażerów jako "beton".
Niestety, wszyscy miewamy chwilę słabości. Ostatnio miała ją jednocześnie moja siła woli oraz prawa przednia sprężyna. Ta druga oznajmiła mi dość donośnym metalicznym dźwiękiem, iż nie ma zamiaru znosić moich eksperymentów pod tytułem "jak twardo może być". Efekt na załączonym obrazku..

Z uwagi że zakup zawieszenia miał miejsce w UK, w dodatku za pośrednictwem brytyjskiego fanklubu 205tek, sprawa wymiany tego elementu na gwarancji stała się mocno wątpliwa. Polski dystrybutor firmy GAZ SHOCKS nie akceptuje gwarancji na produkty zakupione poza naszą ojczyzną, co oznaczało że czekają mnie pewne wydatki. Element na szczęście występuje, aczkolwiek czas oczekiwania jak i cena jaką przyszło by mi za niego zapłacić, zachęcała do poszukania alternatywnego rozwiązania mojego problemu. Z pomocą przyszedł znajomy warsztat, który na podstawie wykresów jakie były dołączone do zestawu który uszkodziłem, dobrał mi dwie nowe sprężyny zawieszenia gwintowanego z katalogu marki KW. Nie wiem czy to kwestia producenta, czy być może innej charakterystyki nowy sprężyn, ale samochód nie stracił nic na walorach trakcyjnych, za to tłumi wyboje zdecydowanie ciszej i bardziej komfortowo. Podsumowując nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło
