Tak jakby tydzień się przedłużył.
W piątek przed południem wyruszyliśmy spod Amsterdamu w kierunku Francji. Trasa wiodła w sumie przez cztery kraje, Holandię, Belgię, Luksemburg oraz Francję. Jazdę uprzyjemniały nam widoki miejskich i wiejskich krajobrazów, dymków które puszczał mój diesel jak musiałem redukować na podjazdach(bo nie dawał rady utrzymać tempa

) oraz pamiątkowych czołgów w Ardenach. Ciekawostką okazał się być Luksemburg który z racji bycia rajem podatkowym, czy coś w ten deseń, jest bardzo chętnie odwiedzany przez mieszkańców okolicznych krajów celem zatankowania. W okolicy miejscowości Martelange, gdzie znaleźliśmy się w sumie przypadkiem, jest miejsce gdzie droga idzie wzdłuż granicy Belgijsko-Luksemburskiej. Po stronie Luksemburga znajduje się tam dziesięć stacji benzynowych jedna za drugą, widok raczej niecodzienny.

- wieża Shermana z Ardenów
Żeby uczynić lokalnej tradycji zadość, również zalaliśmy baki do pełna w Luksemburgu. A następnie z lekkimi korkami po drodze ruszyliśmy dalej. Śpieszyliśmy się już, ponieważ chcieliśmy zdążyć jeszcze przed 18 odebrać nasze pakiety uczestników zlotu 205 w Sochaux. Na francuskich autostradach daliśmy naszym żeżotom do pieca, co spowodowało, że w okolicach Nancy moje Mito postanowiło zacząć generować okrutny hałas. Po zjechaniu na pierwszym zjeździe w boczną dróżkę, obejrzeniu auta z każdej strony, uniesieniu każdego koła oraz sprawdzeniu zawieszenia od spodu, nie znaleźliśmy przyczyny hałasu. Co ciekawsze, dźwięk ten do dzisiaj się nie powtórzył(stan na listopad 2023). Stwierdziliśmy, że mój wóz nie mógł odstawać od reszty, też chciał mieć swoją "chwilę uwagi" jak pozostałe. O dojechaniu na 18 mogliśmy już zapomnieć. Im bliżej byliśmy Sochaux tym więcej 205 widzieliśmy, a samo miasto było nieustannie "patrolowane" przez uczestników weekendowego zlotu, którzy już tłumnie się zbierali na miejscu. Parking pod naszym hotelem obfitował w piękny przekrój wszelakich wersji i generacji Peugota 205 od zwykłego Juniora, poprzez Multi charakteryzowane na rajdówkę, do Dimmy z Krakowa i Griffe jednego z francuskich zlotowiczów. Za hotelem krył się też mocno pomodzony węgierski peżot z turbo pod maską(niestety zdjęcia nie mam).

- 205 trip gang
Po zameldowaniu się w hotelu obeszliśmy parking, żeby zapoznać się każdym ciekawym egzemplarzem. Na miejscu było też już kilka polskich załóg. Mieliśmy tam Mito Hansa, Dimmę Piotrka, Indianę Karoliny, XSa Marcina. Po wyczerpującej trasie, trzeba było zadbać o odświeżenie naszych aut, dlatego udaliśmy się na myjnię, żeby pozbyć się śladów długiej podróży. Po wypucowaniu fur byliśmy gotowi na wydarzenia dnia następnego.

- pamiątkowa plakietka z 40 rocznicy 205
W sobotę rano, po śniadaniu w hotelu pojechaliśmy na parking dla uczestników zlotu. W sumie były dwa takie parkingi, jeden bezpośrednio pod muzeum, drugi pod stadionem 15 minut piechotą od muzeum(między tymi miejscami kursował specjalny autobus, ale w sumie nie skorzystałem). Na parkingu każdy dostawał swój pakiet startowy. Plac był już mocno zapełniony, a aut ciągle przybywało. Organizatorzy doliczyli się ponad 800 Peugeotów 205 na zlocie w ciągu tych dwóch dni. Nawet na przejazdach Europ Raidu tylu 205 nie widziałem w jednym miejscu. Przeważały 205 GTI w każdym wydaniu, w tym w tych limitowanych jak Griffe i LeMans, ale były też takie jak Open, Trophy, Lacoste. To były te najbardziej rzucające się w oczy. Trafiło się też kilka wersji, których nigdy nie widziałem, ani nawet nie wiedziałem o ich istnieniu, holenderskie Cachet, pickup by Durisotti(tutaj więcej o nim:
https://www.largus.fr/actualite-automob ... WWES4kSjm8) oraz Nepala, czyli prototyp 205 kombi.
Przy takiej obfitości ciężko było zainteresować się każdą jedną. Jakbym miał wybrać auto zlotu, to do dzisiaj bym się zastanawiał nad wyborem.

- parking koło stadionu
Po obejściu parkingu, napstrykaniu mnóstwa zdjęć, nacieszeniu oka całym tym pięknem wybrałem się pieszo w stronę muzeum. Im bliżej celu tym głośniej było słychać szalejące po specjalnie wyznaczonym placu dwie Turbo16 evo1 i evo2. Nie tylko można było je podziwiać z zewnątrz, ale jeżeli zakupiło się wcześniej bilet, można było poczuć moc tych potworów jako pasażer. Miałem bilet na przejazd Turbo16 evo1. Przejazd trwał zaledwie parędziesiąt sekund, ale dla każdej jednej było warto zapłacić. Prawie 350 koni mechanicznych czuć było nie tylko przy przyspieszaniu, ale nawet na postoju czekając na ruszenie. Ten demon ewidentnie kocha prędkość i zdecydowanie nie jest stworzony do stania w miejscu. Teraz człowiek bardziej rozumie fenomen klasy B w latach osiemdziesiątych. Rajdówki kursowały na trasie na zmianę, widać było, że mocniejsze o ponad połowę evo2 jest jeszcze bardziej dzikie. Dodatkowo ewidentnie za sterami siedział bardziej doświadczony kierowca, który nie bał się nim zabawić.
Muzeum L'Aventure Peugeot, czekało na zwiedzających zaraz obok, prezentując pełny przekrój przez historię marki Peugeot. Na wystawach poza samochodami, były też rowery, skutery i oczywiście młynki do kawy. Kolekcja była niezwykle bogata, zawierająca chyba każdy model samochodu marki do lat 90. Poza seryjnymi produktami, na wystawie można było znaleźć też niektóre zachowane prototypy oraz pojazdy koncepcyjne, jak np futurystyczny Quasar. Co prawda tutaj już nie można było tak blisko obcować z samochodami jak w Buren, ale i tak warto było poświęcić więcej czasu na oglądanie eksponatów oraz czytanie o ich historii. W specjalnie wyznaczonej strefie był fragment poświęcony motorsportowi. Stały tam Peugeoty startujące w wyścigach grupy B, Dakarze, LeMans, Pikes Peak oraz różnych innych. Zdecydowanie polecam odwiedzić to muzeum każdemu fanowi marki(i nie tylko).
Po czasie sobota i niedziela zlewają mi się we wspomnieniach w jeden dzień. Jeden dłuuugi dzień wypełniony po brzegi wszystkim co z 205 związane. Drugiego dnia zrobiło się trochę luźniej, więc skorzystaliśmy z okazji i wcisnęliśmy się na parking pod muzeum, klimat tego parkingu był trochę bardziej kameralny, ale przekrój pojazdów równo imponujący. Jeszcze raz przespacerowaliśmy się po muzeum, sprawdziliśmy co oferuje sklep części zamiennych prowadzony przez muzeum(kupiłem sobie zaślepkę przewodu paliwowego do wtryskiwacza diesla oraz gumki ustalające pozycję zderzaków). Po południu trzeba było zacząć się zbierać w dalszą drogę. Ja ruszałem dalej w kierunku Szwajcarii i Włoch, reszta wracała do Polski. Pożegnaliśmy się po tygodniu wspólnej podróży. Łezka w oku się zakręciła, że to koniec tego pięknego wydarzenia.
Poniżej galeria zdjęć, niestety nie mogę wszystkich załączyć do posta, więc ładuję przez imgur, postaram się, żeby nie zniknęły w przyszłości:
Ja jeszcze spróbowałem swoich sił w "rajdzie turystycznym" przygotowanym przez organizatorów. Niestety pogubiłem się używając itinerera bez pilota i zarzuciłem ten pomysł. Wyruszyłem dalej przekraczając granicę Francji i Szwajcarii obok miejscowości Croix.

- ostatnie zdjęcie we Francji
To by było na tyle. Mam nadzieję, że uda się nam w Polsce zorganizować w najbliższych latach jakiś ogólnopolski zlot Peugeot 205. Wiadomo, że nie będzie tak duży, ale Polacy nie gęsi, swoje 205 też mają, i z tego co wiem, mamy dużo bardzo ciekawych okazów. Do zobaczenia na drodze!
