krzyska pisze:40000 kilometrów z gti

A to chyba najczęstszy widok mego gti...
Ale ostatnie trzy tygodnie były cięzkie. Ciężką atmosferę wokół auta mógłbym rąbać siekierą...
Zaczęło się w zasadzie bardzo niewinnie od padniętego rozrusznika. Niedziela wieczór ale jak mus to mus. Nabyte swego czasu doświadczenie w wyjmowaniu tego podzespołu zaowocowało szybką i bezproblemową podmianką na sprawną część. Nawet miałem czas na wymianę wężyków odmy i takie tam bzdety. Ale luz i o 22giej auto było sprawne.
Poniedziałek rano. Swojskie "o k...wa" były pierwszymi moimi słowami w tym pięknym zdawało by się dniu. 6.30 na zegarku, 37km do pracy, zielony ekspres na podwórku co może pójść nie tak.
Po 3 (słownie: TRZECH) km już stałem na poboczu. Benzyna jest, gaz też, silnik zdechł. Pierwszy powrót gita do domu na holu, ale plama. Po pracy macha w górę i szukanie winowajcy. Okazało się że padła pompka paliwa. Niby się odzywa a paliwa w szynie ni ma.
Standardowe działanie w takich wypadkach polgało na udaniu się do garage i wyszperaniu sprawnego podzespołu, wmontowaniu i uruchomieniu sk..la. Któraś tam godzina wieczorem/nocą (niepotrzebne skreślić) i wsi gra.
Grało jakieś dwa dni. Umówiony z klientem, zmierzam na spotkanie moim niezawodnym od dwóch dni autem. Po paru km auto zaczęło przerywać, szarpać, potem jechało ok i znów kicha. Się jakoś dowlokłem te 40km do domu. Ale pomysłów brak, olałem już tego dnia dziada!
Rano do autka i ...cicho, głucho wszędzie, nic się nie świeci. To ja ci wache leje, olej zmieniam a Ty mi złomie tak odpłacasz? Odwróciłem się na pięcie, pogłaskałem czule Foreverka po grilu i dowiózł mnie bezproblemowo do pracy. Chyba w nagrodę wymienię mu kable WN na te 300kkm
Ładowanie aku zleciłem staremu wyjadaczowi od polskich ciężarówek ( i nie tylko), mojemu tacie.
Po którejś tam próbie uruchomienia się wnerwił i do ładowania odłączył aku od instalacji. Tu małe sprostowanie: My w mogileńskim nie odłączamy aku do ladowania od instalki. Pomogło na raz
Po pracy, z braku innych rozrywek, zająłem się uruchamianiem mojej drezyny.
Wsio powyłączone a z aku ubywa 3A. WTF? Zwarcie. Po 22latach przetarły się kable od stacyjki i zwierały do kolumny kierowniczej. Aż mi się łeska w oku zakręciła, a taka była okazja spalić ten złom

Dwa wcześniejsze problemy rozwiązane za jednym podejściem.
Pokłosiem zwarcia był jeszcze akumulator ale że nowy kosztował mnie całe 166zł to dwuletnia gwarancja osłodziła mi ten wydatek.
Aż do ubiegłego piątku kiedy to po powrocie z pracy auto znów zrobiło łuuu i wtoczyło się na podwórko napędzane moimi i brata nóżkami. Pękł miedziany drucik łączący szczotkę z obudową szczotkotrzymacza w alternatorze. @%%$@&*$^@^%*&&@#^&&@#^^@^%$&*@#%!#@%^@^ Tak to leciało....
Jest taka scena w ostatnim odcinku "Zmienników" kiedy to odbierają nowy wóz na taryfę i po wzmiance o awariach, uzupełnianiu braków, korozji padają słowa " ...w sumie wóz na medal..."